Latest Posts
View the latest posts in an easy-to-read list format, with filtering options.
Co to znaczy biblijnie i doświadczalnie słuchać głosu Boga i postępować w Duchu objawienia, a nie słuchać bożków serca. Wielu twierdzi, że jest to nasza najcenniejsza książka.
Category - General
„Przeto wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa.”
Rzymian 10:17
Wiara. Każdy o niej słyszał, wielu nawet ją widziało, lecz stosunkowo niewielu doświadczyło jej głębiej. List do Hebrajczyków 3 i 4 mówi nam, że Izrael nie mógł wejść do Bożego Odpoczynku, ponieważ nie mieli wiary wymaganej do osiągnięcia tej głębi doświadczenia. Dlaczego? Czyż nie widzieli wszystkich cudów Mojżesza? Czy nie widzieli rozstąpienia się Morza Czerwonego, manny zesłanej z nieba i płomiennej obecności Boga na Górze Synaj? Oczywiście widzieli i z pewnością byli przekonani, że wszystkie te rzeczy przyszły od Boga. Jednakże nie mieli wiary potrzebnej do wejścia do Ziemi Obiecanej. Pytanie brzmi: dlaczego nie?
Istnieje różnica pomiędzy mentalnym przekonaniem a wiarą. Ktoś może być przekonany o autentyczności Pisma i o tym, że Jezus był Synem Bożym, który umarł za nas i zmartwychwstał ponownie, a jednak nie posiadać poziomu wiary potrzebnej do wejścia do Ziemi Obiecanej. Jeżeli wystarczy wiara wielkości ziarnka gorczycy, żeby poruszyć górę, jak powiedział Jezus, to jak mała musi być nasza wiara! Nieraz, skonfrontowani z górką wielkości kretowiska, jesteśmy zbyt bezradni i sfrustrowani, by zrobić cokolwiek. Lub, jeżeli coś jednak robimy, zdajemy się bardziej przypominać proroków Baala w naszych błazeństwach, gdy próbujemy zmanipulować Boga w zrobienie czegoś dla nas, niż proroka Eliasza, który po prostu odmówił modlitwę i stało się.
Modlitwa to coś, w działanie czego niewielu ludzi wierzy. Z tego powodu spotkania modlitewne zwykle przyciągają tylko garstkę zainteresowanych ludzi, a wielu z nich uczestniczy raczej z poczucia obowiązku i duszpasterskiego odruchu, niż z powodu autentycznego zainteresowania. Wielu nie jest przejętych na myśl o spotkaniu modlitewnym, bo w rzeczywistości nie oczekują większych rezultatów w wyniku swojej modlitwy. Tak, więc tylko obowiązkowi i zdyscyplinowani zdolni są podjąć się tej pracy i rzadko kiedy jest to radosna celebracja kontaktu Boga z ludźmi.
Hbr 3:19 mówi nam: „Widzimy zatem, iż nie mogli wejść (do Bożego Odpoczynku) z powodu niedowiarstwa”. Rodzaj wiary wspomnianej w tym wersecie nie jest tą wiarą wymaganą do „bycia zbawionym”. Cały Izrael został usprawiedliwiony przez wiarę, gdy wyszli z Egiptu w dzień Paschy. Poprzez świętowanie Paschy okazali wiarę w moc krwi Baranka i wszyscy uwierzyli Bogu na tym poziomie, w przeciwnym przypadku utraciliby swoich pierworodnych synów. Stanowi to dla nas typ i wzorzec dzisiejszych ewangelicznych Chrześcijan, którzy opuścili świat („Egipt”) i są w drodze do Ziemi Obiecanej.
Problemem jest to, że wielu Chrześcijan wychodzi z Egiptu i nawet przechodzi przez Morze Czerwone (to jest – są ochrzczeni; 1 Kor. 10:2 „i wszyscy byli ochrzczeni w [imię] Mojżesza, w obłoku i w morzu”), po czym osiedlają się na drugim brzegu Morza Czerwonego, budują dom (denominację, grupę wyznaniową) i myślą, że są w Ziemi Obiecanej. Z czasem niektórzy z nich stają się niezadowoleni, bo uświadamiają sobie, że istnieją inne poziomy doświadczenia Boga poza Paschą – Morzem Czerwonym i tak, idą za Duchem Świętym (słup ognia) do stóp Góry Synaj. Było to miejsce, gdzie Bóg zstąpił w postaci ognia i wszyscy ludzie usłyszeli głos Boga, przemawiającego w ich rodzimym języku. Bóg objawił ludziom Dziesięć Przykazań w dniu świętowanym w późniejszych czasach, jako Dzień Pięćdziesiątnicy lub Święto Tygodni.
Miał to być dzień, w którym Izrael osiągnie kolejny, znaczący poziom wiary na drodze do Ziemi Obiecanej. Paweł mówi: „W niej bowiem (w Ewangelii) objawia się sprawiedliwość Boża, która od wiary wychodzi i ku wierze prowadzi”(Rz. 1:17). To jest: Bóg objawia się ludziom na coraz to nowym poziomie wiary, gdy słyszymy Jego głos. On przemawia a my, słysząc Jego głos, przechodzimy z jednego poziomu wiary na kolejny. Istnieją trzy główne poziomy doświadczenia duchowego i wiary, każdy z nich uosobiony przez doświadczenia Izraela na pustyni i upamiętniony dniami świątecznymi. Są to: Pascha, Pięćdziesiątnica i Święto Szałasów.
Kiedy Izrael dotarł do Góry Synaj i Bóg objawił im swój charakter poprzez prawo, ludzie byli zbyt przerażeni, by przejść na drugi poziom wiary. W księdze Wyjścia 20:18-21 czytamy:
„18 Wtedy cały lud, słysząc grzmoty i błyskawice oraz głos trąby i widząc górę dymiącą, przeląkł się i drżał, i stał z daleka. 19 I mówili do Mojżesza: Mów ty z nami, a my będziemy cię słuchać! Ale Bóg niech nie przemawia do nas, abyśmy nie pomarli! 20 Mojżesz rzekł do ludu: «Nie bójcie się! Bóg przybył po to, aby was doświadczyć i pobudzić do bojaźni przed sobą, żebyście nie grzeszyli». 21 Lud stał ciągle z daleka, a Mojżesz zbliżył się do ciemnego obłoku, w którym był Bóg.”
Ponieważ ludzie obawiali się umrzeć, uciekali od Boga i słuchania Jego Głosu. Tym samym nie byli w stanie przejść na Pięćdziesiątnicowy poziom wiary, który Bóg dla nich zamierzył. Ich odmowa wysłuchania boskiego prawa oznaczała, że prawo to nie mogło być zapisane w ich sercach i pozostało wyłącznie na kamiennych tablicach. Duch Boży nie mógł rozpocząć w nich dzieła odmienienia ich serc, lecz raczej prawo miało im zostać narzucone z zewnątrz i regulować ich postępowanie za pomocą dyscypliny. I tak spełnienie Pięćdziesiątnicy zostało odłożone na kolejne 1500 lat, do czasu śmierci I zmartwychwstania Jezusa. W Dziejach Apostolskich czytamy, że wyznawcy zgromadzili się w jednym miejscu (górnym pomieszczeniu) w celu usłyszenia Jego głosu i otrzymania bożego objawienia Pięćdziesiątnicy. Dokonali tego, czego ich przodkowie odmówili w ten sam dzień wiele set lat wcześniej.
Ponieważ Izrael czasu Mojżesza odmówił bezpośredniego słuchania głosu Boga i zezwolenia na zapisanie prawa w ich sercach, w następnym roku nie byli w stanie wejść do Ziemi Obiecanej. Dwunastu szpiegów widziało, że była to kraina obfitości i, jako dowód, przynieśli ze sobą pierwsze dojrzałe kiście winogron (Lb. 13:20). Mówi nam to, że był to siódmy miesiąc hebrajskiego kalendarza (w okolicy września). Dziesięciu z dwunastu szpiegów dało negatywny/zły raport, będący odbiciem braku wiary w sercach ludzi; w następstwie tego stanu ten dzień obchodzony był, jako święto pokutne Dzień Pojednania, dzień postu i skruchy za odmowę wejścia do Ziemi Obiecanej. Gdyby tamtego dnia zadęli w róg, sygnalizując gotowość wejścia do Kanaanu, byłby to dźwięk rogu, ogłaszający rok Jubileuszowy / Szabatowy. Był to faktycznie 50-ty Rok Jubileuszowy licząc od Adama i każdy z nich powinien był powrócić „do swej własności i do swego rodu” (Kpł. 25:9-13)
Jednak nie mieli wiary potrzebnej do wejścia do Ziemi Obiecanej, ponieważ odmówili wcześniej, u stóp Góry Synaj słuchania głosu Boga w dniu pierwszej Pięćdziesiątnicy. Nikt nie może przejść bezpośrednio z Egiptu do Ziemi Obiecanej. Nikt nie może pominąć objawienia prawa na Górze Synaj. Tych, którzy próbują tak postąpić nazywa się w Nowym Testamencie „bezprawnymi” (anomia).
Byłoby dla nas z korzyścią nauczyć się lekcji wypływających z tych starotestamentowych typów i wzorców. W tych biblijnych sprawozdaniach widzimy, że są Chrześcijanie o różnych poziomach wiary, zobrazowanych przez święta: Paschy, Pięćdziesiątnicy i Szałasów. Dodatkowo, okres od czasów Mojżesza do Krzyża to Wiek Paschalny. Od okresu Dziejów Apostolskich 2 do czasu obecnego trwał Wiek Pięćdziesiątnicowy. Obecnie wkraczamy w Wiek Szałasowy. W czasach Jezusa, choć wielu fizycznie obchodziło Święto Paschy, tylko mała grupa ludzi przeżyła objawienie Paschy, które pozwoliłoby im przejść na nowy poziom wiary: Pięćdziesiątnicę. Większość potknęła się przy Krzyżu (1 Kor. 1:23 – „my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan”) i trwała przy religijnych tradycjach Judaizmu, niezdolna wzrastać w wierze.
Przy naszym końcu Wieku Pięćdziesiątnicowego widzimy to samo zjawisko na następnym poziomie. Wielu potknęło się i nie zdało testu Pięćdziesiątnicy, i z tego powodu nie spełniają warunków, koniecznych do przejścia na poziom wiary Szałasowej. Jak ponieśli porażkę? Zasadniczo tak, jak starożytni Izraelici, boją się słuchać głosu Boga lub boją się umrzeć cieleśnie. Zamiast, jak Mojżesz wstąpić nieustraszenie do Bożego ognia, uciekają w innym kierunku. Bóg nigdy nie próbował ukryć, że zbliżenie się do Niego, by usłyszeć Jego głos w istocie zabija cielesność. Prawdziwe objawienie Boga będzie zawsze wymagało ofiary ciała, gdy Bóg zapisze swoje płomienne prawo w naszych sercach. Paweł umierał codziennie gdyż Bóg przemawiał do niego codziennie (1 Kor. 15:31 – „Zapewniam was, przez chlubę, jaką mam z was w Jezusie Chrystusie, Panu naszym, że każdego dnia umieram”).
Lecz dziś wielu, uważających się za Zielonoświątkowców lub Charyzmatyków usłyszało, że Bóg chce, żebyśmy się bogacili, przeciwności losu na pewno nie pochodzą od Boga. Z powodu tych nauk, zwłaszcza tu w Ameryce, przywykliśmy myśleć, że możemy wejść do Bożego Odpoczynku bez umierania ciała, bez dyscypliny i w duchu bezprawia. Ludzie ci mogą nazywać się Zielonoświątkowcami jednakże, jak starożytni Izraelici, przybyli do Góry Synaj na próżno. Preferują złotego cielca bardziej niż płomienie Boże. To jest, bardziej wolą boga, który oferuje im bogactwo i pomyślność niż pochłaniający Płomień, który zabija ciało, gdy wpisuje Swoje prawo w nasze serca. Oto przyczyna dyskwalifikująca współczesny Kościół do wejścia do Ziemi Obiecanej.
Bożki czczone przez ludzi „nie widzą, nie słyszą, nie jedzą i nie czują” (Pwt. 4:28). Jedynie Bóg Biblii widzi, słyszy i przemawia do ludzi. Nacja Izraela otrzymała taką demonstrację w czasach Mojżesza, gdy Bóg zstąpił na Górę Synaj w płomieniu ognia i objawił im wszystkim Swoje prawo. W Pwt. 5:24 Możesz powiedział ludziom:
…Głos Jego słyszeliśmy spośród ognia. Dziś widzieliśmy, że Bóg może przemówić do człowieka, a on pozostanie żywy.
Innymi słowy dzień Pięćdziesiątnicy to dzień, gdy Bóg objawił narodowi Izraela, że jest On Bogiem, który może przemówić do człowieka nie zabijając go. A jednak jest On pochłaniającym ogniem, który zabija cielesność w człowieku, jak czytamy w odpowiedzi ludzi:
25 Czemu teraz mamy umrzeć? Ten bowiem ogromny ogień nas pochłonie. Jeśli jeszcze nadal będziemy słuchać głosu Pana, Boga naszego, pomrzemy. 26 Któż ze wszystkich, którzy by usłyszeli głos Boga Żywego, przemawiającego spośród ognia, jak my, pozostanie przy życiu?
Ludzie mieli trochę racji. Mieli rację mówiąc, że głos żywego Boga zabija cielesność. Nie rozumieli jedynie, że to właśnie było ideą Pięćdziesiątnicy. Bóg miał zamiar, poprzez słuchanie Jego głosu, zabić całą cielesność tak, aby stali się uduchowieni, bez cielesnego obciążenia. Problem polegał na tym, że ludzie obawiali się umrzeć I chcieli pozostać cieleśni. Nie potrafili zrozumieć, że ciało, które tak bardzo pragnęli zachować żywe, było już w rzeczywistości martwe. Nie uświadamiali sobie, że jedyna droga do prawdziwego życia wiedzie przez śmierć. Jest to wielki paradoks Chrześcijańskiej wiary. Nie odnajdzie się życia szukając życia. Trzeba odnaleźć je przy wrotach śmierci. Tymi wrotami jest Jezus, który został ukrzyżowany, żeby pokazać nam, jak umrzeć. Lecz Krzyż jest zbyt często przeszkodą.
Chciałbym jeszcze usłyszeć prawdziwe słowa od Boga, które w jakiejś formie nie zabijają cielesności, która w przeciwnym wypadku blokowałaby drogę do posłuszeństwa. Słowo jest pochłaniającym ogniem. Dla cielesnego człowieka jest to przerażające. Dla nowicjusza to rewelacja. Dla człowieka duchowego jest to sposób życia.
Głównym celem Boga, przemawiającego do człowieka jest pouczenie nas o Jego metodach. Pwt. 4:36 mówi: „Z niebios pozwolił ci słyszeć swój głos, aby cię pouczyć.” Pouczenie implikuje podzielenie się wiedzą. Metoda pouczenia zaczyna się od przykazań podobnie, kiedy ojciec mówi małemu dziecku, co ma zrobić, z niewielką ilością lub bez dodatkowych objaśnień. Dziecko musi się nauczyć posłuszeństwa niezależnie od tego, czy rozumie, czy też nie. Proste posłuszeństwo dla posłuszeństwa to pierwszy etap nauki. Z czasem, gdy dziecko rośnie, uczy się zadawać pytania, na które Ojciec odpowie po tym, gdy dziecko usłucha.
W końcu, gdy dziecko zbliża się do duchowej dojrzałości, Ojciec daje mu zrozumienie, przez które dziecko jest w stanie zrozumieć intencje Ojca – i poprzez to zrozumienie jest w stanie wykonać wolę Ojca bez dodatkowych przykazań. Na koniec, jako w pełni dojrzały syn (lub córka), robi tylko to, co jego Ojciec i mówi tylko to, co usłyszy od swego Ojca. Pod każdym względem osiąga teraz podobieństwo do swego niebiańskiego Ojca. Jest w pełnej zgodzie ze swoim Ojcem i wykonuje Jego wolę nie z wewnętrznego przymusu, lecz z powodu miłości i pełnego porozumienia.
Przed Mojżeszem Bóg objawił się Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi wyłącznie poprzez imię El Shaddai ( w Wj. 6:3 imię to przetłumaczone jest, jako „Bóg Wszechmocny”). Jest to imię Boga w Jego matczynej roli w fazie kreacji i genezy (Rodzaju). Tak, jak dziecko w okresie niemowlęctwa karmione jest zasadniczo przez swą matkę, tak też Bóg żywił stworzenie.
Wiele lat później Bóg objawił się Mojżeszowi pod imieniem Jahwe. To Bóg, jako Ojciec, który przybył by Swoich ludzi nauczyć dyscypliny w ramach Bożego prawa tak, by doprowadzić nas do dojrzałości w Chrystusie (Ga. 3:24 „Tym sposobem Prawo stało się dla nas wychowawcą, [który miał prowadzić] ku Chrystusowi…). Bez dyscypliny prawa pozostalibyśmy w stanie bezprawia i wyroślibyśmy na ludzi podobnych zepsutym dzieciom, które mają niewiele szacunku dla praw i własności innych. Prawo Boże zostało tak skonstruowane, by nauczyć nas miłości phileo (braterskiej) tak, byśmy z czasem mogli dojrzeć do Bożej miłości agape, która ma charakteryzować dojrzałych synów Bożych.
W końcu Bóg objawia się, jako El Elyon, Bóg Najwyższy. Jest to Bóg Melchizedeka (Rdz. 14:18) – obrządku, w którym Jezus jest Najwyższym Kapłanem a my, Jego synowie, jesteśmy podległymi Mu kapłanami. To są kapłani Boga i Chrystusa i będą z Nim królować na ziemi (Ap. 5:10; 20:6).
Strzeżcie się tych, którzy uczą, że można pominąć Boga El Shaddai lub Jahwe, próbując dostać się bezpośrednio do Boga El Elyon. Żadne dziecko nie może pominąć fazy karmienia przez matkę we wczesnym dzieciństwie. Dzieciom, które nigdy nie nauczyły się raczkować, brakuje koordynacji potrzebnej do chodzenia i biegania w kolejnych fazach rozwoju. Żadne dziecko nie może pominąć nauki dyscypliny przez kochającego Ojca, by stać się dojrzałym i godnym zaufania synem. Tak, jak wymaga czasu proces dojrzewania syna, tak też wymaga czasu proces doprowadzenia duchowych synów do duchowej dojrzałości. Jest to ewidentne w historii wędrówki Izraela pod wodzą Mojżesza przez pustynię, jest nam to corocznie przypominane w dniach trzech głównych świąt, które obrazują fazy duchowego dojrzewania.
Pascha reprezentuje fazę pierwszą rozwoju duchowego poprzez rozpoczęcie naszej osobistej relacji z Bogiem. Choć usprawiedliwieni przez wiarę, jesteśmy jednak nadal niemowlętami w Chrystusie, które potrzebuję mleka Słowa. Wiele żądamy od Boga podobnie, jak niemowlę domaga się noszenia na rękach, nakarmienia i zmiany pieluszki. Jest to najbardziej niedojrzała z relacji, a jednak Chrześcijanin-dziecko wierzy, że teraz, gdy „narodził się na nowo”, „uzyskał” jakoś autorytet, zarezerwowany dla dzieci Boga; w swoim zarozumialstwie nie ma on pojęcia, że jeszcze: „niczym się nie różni od niewolnika” (Ga 4:1 „I to wam jeszcze powiem: Jak długo dziedzic jest nieletni, niczym się nie różni od niewolnika, chociaż jest właścicielem wszystkiego.”).
Pięćdziesiątnica była (i jest nadal) świętowaniem objawienia prawa głosem Boga Ojca. Pięćdziesiątnica jest świętem, które dzieli dzieci Boże na dwie klasy: posłuszne i zbuntowane. Ewidentnym przykładem jest historia Izraela na pustyni, gdzie ludzie odmówili słuchania Ojca, lecz Mojżesz był posłuszny. Później widzimy, że Kaleb i Jozue również mieli uszy zdolne słyszeć, gdyż nie zgodzili się ze złym raportem pozostałych szpiegów. W Kościele Wieku Pięćdziesiątnicy odnajdujemy manifestowanie się tego samego wzorca. Bóg przekazuje wiadomość siedmiu kościołom, lecz tylko Zwycięzcy faktycznie słyszą Boga i są posłuszni. Jedynie Zwycięzcy są Prawdziwymi Charyzmatykami. Jedynie Zwycięzcy chętnie słuchają boskiego prawa, żeby mogło ono zostać zapisane w ich sercach.
Gdyby Izrael czasów Mojżesza był bardziej otwarty, Bóg mógłby rozpocząć proces zapisu prawa w ich sercach i sprawić, by stało się ono częścią ich natury. Ludzie byliby posłuszni prawu w sposób naturalny, – ponieważ by chcieli – a nie z powodu obowiązku posłuszeństwa, by uniknąć kary. Jednak Izrael odmówił bezpośredniego słuchania głosu Boga, preferując wysłanie Mojżesza na górę, żeby wysłuchał Boga w ich imieniu. Tak, więc ludzie usłyszeli tylko głos pośrednio, gdy Mojżesz przekazał im, co powiedział Bóg. Prawo pozostało zewnętrzne, narzucone im z zewnątrz jak wtedy, gdy polecenia ojca narzucone są buntującemu się dziecku, które wolałoby pójść własną drogą. Pod pewnymi względami prawo mogło sprawiać wrażenie srogiego a nawet surowego, było ono jednak zaprojektowane przez kochającego Ojca, żeby złamać wolę Jego zbuntowanych dzieci tak, by na koniec byli wstanie mówić z Jezusem: „Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!” (Łk. 22:42).
Jest to okrzyk syna, który nauczył się posłuszeństwa przez to, czego doświadczył. Dyscyplinowanie przez Ojca początkowo jest postrzegane, jako bolesne przez nasze niedojrzałe oczy, lecz przez doświadczenie pełnego miłości dyscyplinowania boskiego prawa wiemy, że jesteśmy prawowitymi synami w fazie treningu (Hbr.12:5-8: Synu mój, nie lekceważ karania Pana, nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza. 6 Bo kogo miłuje Pan, tego karze, chłoszcze zaś każdego, którego za syna przyjmuje. 7 Trwajcież w karności! Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi. Jakiż to bowiem syn, którego by ojciec nie karcił? 8 Jeśli jesteście bez karania, którego uczestnikami stali się wszyscy, nie jesteście synami, ale dziećmi nieprawymi ). Bez takiego dyscyplinowania nigdy nie osiągniemy duchowej dojrzałości.
W dzisiejszych czasach większość Chrześcijan woli polegać na kaznodziei lub zgromadzeniu, że to oni wejdą na górę i wysłuchają głosu Boga za nas. Kaznodzieja schodzi następnie do nas raz lub dwa razy w tygodniu, żeby przekazać ludziom słowo Boże. Nawet, jeśli kaznodzieja rzeczywiście słyszy autentyczne słowo Boże, to słowo jest potem głoszone ludziom, czyli, że przychodzi ono do nich z zewnętrznego źródła. Nie ma w tym nic złego, gdyż Bóg często przemawia do nas przez innych ludzi. Problem zaczyna się, gdy ludzie słuchają człowieka, a nie głosu Boga, który przez niego przemawia.
Gdy prawdziwie prowadzi nas głos Boga z głębi naszego serca, Duch Święty daje świadectwo temu słowu i uczy nas rzeczy, których nie wie nawet kaznodzieja, kiedy wygłasza swoje kazanie. Będą również takie chwile, gdy Duch NIE da świadectwa i tutaj rodzi się problem. Jeżeli kaznodzieja lub zgromadzenie daje ludziom wolność samodzielnego słuchania głosu Boga, nieuchronna jest różnorodność opinii. To nie jest tak, że Bóg zaprzecza sam Sobie, lecz, że: (1) nasza zdolność usłyszenia zależy od kondycji naszego serca; (2) Bóg często przekazuje pewne szczegóły jednej osobie a dodatkowe szczegóły komuś innemu.
Zróżnicowane myślenie pojawiło się na samym początku istnienia Kościoła, już pośród Apostołów. W Kościele czwartego wieku, gdy zakończyło się prześladowanie i Chrześcijaństwo zaczęło przekształcać się w religię, Rada Kościoła podejmowała systematyczne wysiłki stłumienia różnic i skłonienia wszystkich ludzi do jednego poglądu, zwanego „Ortodoksją”. Nie upłynęło wiele czasu i Chrześcijanie byli zabijani a nawet torturowani, jak ofiary na ołtarzu Kościelnej jedności. Wkrótce Kościół odebrał ludziom prawo do samodzielnego słuchania głosu Boga, uzasadniając to argumentem, że doprowadziłoby to do rozłamu. Prawo słuchania Bożego głosu spoczęło wkrótce na pojedynczym człowieku, biskupie Rzymu, który stał się ostatecznym autorytetem w kwestii prawdy. Chrześcijaństwo stało się religią i ludzie zmuszani byli do słuchania bardziej głosu ludzi, niż głosu Boga.
Począwszy od pierwszego Soboru nicejskiego w roku 325 AD biskupi rozstrzygali kwestie doktrynalnej ortodoksji z użyciem siły politycznej, kompromisu, studiów oraz groźby egzekucji i ekskomuniki raczej, niż przez boskie objawienie. Powinniby byli raczej pójść za przykładem Mojżesza, który kierował się do Boga w modlitwie, ilekroć pojawiały się kwestie, których Bóg nie uwzględnił w Swoim prawie (np. zobacz: Lb 9:6-14). Gdyby biskupi postępowali podobnie, byliby zmuszeni do skruchy z powodu własnej pychy i szukania własnych korzyści, gdy powinni byli prawdziwie pragnąć usłyszeć glos Boga i poznać jego charakter. Zamiast tego Sobory zaczęły tworzyć kościelne tradycje podobnie, jak było to robione w czasach religii Starego Testamentu do czasu Chrystusa.
Upłynęło 1500 lat takich praktyk, Reformacja Protestancka podzieliła Kościół Rzymskokatolicki i wkrótce pojawiły się różne opinie. Większość tych wczesnych grup wyznaniowych podjęła wysiłek narzucenia swoich poglądów innym za pomocą różnego rodzaju prześladowań. Ale w końcu, szczególnie w Ameryce zdecydowano, że ludzie potrzebują wolności sumienia, żeby iść za głosem Boga tak, jak usłyszą, lub – jeśli wybiorą słuchanie i posłuszeństwo ludziom – za głosem człowieka. Oczywiście, nie rozwiązało to najważniejszego problemu, ale przynajmniej dało to każdemu wolność by móc rzeczywiście słuchać głosu Boga. Jednakże różne grupy wyznaniowe ustawiały się w pozycji „Prawdziwego Kościoła” i głosiły, że niezbędnym warunkiem zbawienia jest przyłączenie się do nich, posłuszeństwo wobec decyzji osób przewodniczących i akceptacja prawd doktrynalnych, ustanowionych przez ich tradycje.
Przez to wszystko Chrześcijaństwo przekształciło się z jednej ortodoksyjnej religii na wiele mniejszych, a każda z nich przekonana, że Prawdziwy Kościół to ich własna ziemska organizacja. Wielu nie pojmuje idei, że Kościół to ludzie, a nie organizacje i, że Bóg jest zainteresowany posiadaniem osobistej relacji i przemawianiem do każdego z nas indywidualnie. Choć każdy powinien słuchać głosu Boga indywidualnie, występuje też równolegle współzależność z innymi ludźmi, oparta na prawie dwóch świadków, które służy do ustalenia wszelkiej prawdy. Lecz ta zasada działa tylko wtedy, gdy boskie prawo wpisane jest w nasze serca, gdyż Bóg musi nauczyć nas wszystkich, jak stosować to prawo właściwie; inaczej ono nie zadziała. Dopiero wówczas, gdy będziemy znali intencję prawa, poznamy zamysł Boga w ziemskich kwestiach.
Nasza zdolność do usłyszenia czystego głosu Boga zależy całkowicie od nastawienia naszych serc. Czy jesteśmy w zgodzie z Bożym prawem, czy też opieramy się Jego woli? Jeżeli nie rozumiemy prawa to, czy odrzucamy je na bok, jako niewarte naszego posłuszeństwa, czy też prosimy Boga, by nas nauczył Swoich dróg i wyjaśnił je nam tak, byśmy mogli poznać Jego umysł? Jest to prawdziwy test Pięćdziesiątnicy i większość tych, którzy uważają się dziś za Zielonoświątkowców pewnie by go oblała podobnie, jak Izrael oblał swój pierwszy test u podnóża Góry Syjon. Prośmy więc Boga o zapisanie Jego prawa w naszych sercach tak, byśmy osiągnęli stan zgody i znajomości Jego dróg. Prośmy Boga by pomógł nam zdać test Pięćdziesiątnicy, abyśmy mogli otrzymać świeżą wizję święta Szałasów i byśmy zdołali wejść do wszystkich Jego obietnic i błogosławieństw.